wtorek, 20 sierpnia 2013

18.08.2013 Zapomniane - Kozłów PZZ - industrialne

Po pełnym emocji ostatnim wyjeździe do Rymanowa chcieliśmy poszukać czegoś spokojniejszego.
Wybór padł na Kozłów. W miejscowości tej mieści się potężny elewator zboża.
Był to do 2000 r. jeden z najnowocześniejszych i największych zakładów w Polsce.
Po prywatyzacji przedsiębiorstwo upadło, a ludzie pozostali bez pracy.
Prawdopodobnie mimo długów, zakład można było uratować.
Kiedy patrzę na ogrom tej budowli zastanawiam się po raz kolejny, jak to możliwe?
Nasuwa mi się także kolejne pytanie, dlaczego pozwolono to wszystko rozkraść?
Na zdjęciach poniżej, mój Drogi Czytelniku będziesz mógł zobaczyć o czym piszę.

W oddali stoi zapomniany...


Dojazd do obiektu jest doskonały. Nieopodal znajduje się także kolej.

Największe wrażenie zrobiły na nas chyba silosy. Stojąc obok nich mam wrażenie, że jestem jeszcze niższy niż w rzeczywistości...


Zgodnie stwierdzamy, że nie ma sensu wchodzić do każdego budynku - każdy wygląda podobnie.
Są po prostu zniszczone. To chyba najbardziej zdewastowany obiekt w jakim mieliśmy przyjemność być.


Podobnie jak w Niedomicach w podłodze są liczne dziury. Trzeba patrzeć pod nogi :P

Poniżej zdjęcie malowidła, które gdzieś już chyba widziałem. Nie mam pojęcia co oznacza.
Może ktoś podpowie?


Mamy dosyć prosty plan - chcemy wyjść jak najwyżej!
Skracamy sobie drogę przechodząc przez środek budynku.
Nawet toaleta zniszczona, Mariusz jest mocno zaniepokojony...
Zapomniałem zrobić foto, przepraszam.

W zamian zamieszczam dwie wersje innego zdjęcia:


Turystyczny Mariusz. Chyba przemawia przeze mnie zazdrość... mój tankbag nie ma szelek.

Myślimy jak wejść na samą górę, nigdzie nie ma jednak schodów. Za to jest winda! Tzn. była :)


Docieramy do schodów. Nie będę mówił kto najbardziej narzekał na swój lęk wysokości :P
Piętro po piętrze wdrapujemy się żądni widoków, przygód, wszystkiego.
Czasami tylko stajemy by odetchnąć i coś sfotografować.



Ach wspomnę jeszcze o wejściu na klatkę schodową :



Zaraz obok znajdowało się osobne wejście z lepszymi drzwiami.
Ktoś próbował je ominąć.


Musiał się solidnie wkurzyć kiedy zobaczył, że pod cienkim regipsem czeka warstwa betonu.
Wracamy jednak do naszej wspinaczki.
Każde piętro wyglądało podobnie - zwykle poszatkowane dziurami, przypominającymi zsypy.

Jedno wyróżniało się znacząco, to było to, na które chcieliśmy się dostać!
Ostrożnie przechodzimy obok otworów i dostajemy się na silosy.


Widoki:







Dziś już nic więcej nie potrafię napisać, prócz tego, że w drodze powrotnej objadaliśmy się pizzunia POLO w Proszowicach.

A teraz Wy, jedzcie moje ulubione zdjęcia, które zostawiłem Wam na koniec.






Przedostanie zdjęcie przedstawia szyb windy :P

A już tak całkiem na koniec pozostawiam anteny polkomtela, którego nie pozdrawiam, za to, że zablokował ostatnie piętro. Skandal. Komercja wygrała za turystami.



niedziela, 18 sierpnia 2013

Rymanów Zdrój - Opuszczony Szpital Krystyna i Gozdawa

Żądni przygód, pokrzepieni sukcesem ostatniej wycieczki, udajemy się do Rymanowa.
W tej uzdrowiskowej miejscowości za cel obraliśmy dwa - trzy szpitale.
Trzeci był zapasowym. Wiedzieliśmy, że jest niedostępny do "zwiedzania", został zatem rezerwowym.

Droga była wyśmienita - gorąca i pełna zakrętów. Szybko minęła :)

Dotarcie do pierwszego ze szpitali nie sprawiło nam większych problemów. Gorzej było z wejściem do środka.
Podobno miało być to proste i bezproblemowe. Okazało się inaczej. Obiekt jest zamknięty i zabezpieczony alarmem. Żadne okno nie jest otwarte. No cóż, tym razem nam się nie udało.
Cieszymy się z oglądania Gozdawy od zewnątrz...
Budynek jeszcze w całkiem niezłym stanie, być może dlatego, że w okolicy sporo zabudowań...











Lecimy dalej.
Mamy nadzieję, że może Krystyna stoi otworem ...
Zlokalizowanie drugiego szpitala, także nie było dużą trudnością.
Budynek kiedyś zapewne piękny, dziś nieco podniszczony i zapomniany.
Nadal wszystkie szyby całe. Farba w niektórych miejscach poodchodziła, ale  i tak jest piękny.
Na szybach odnaleźliśmy kilka malunków i zdobień co wprawiło nas w niemałą konsternację. Czy to aby napewno szpital ?
Hmm, tabliczka jednoznacznie na to wskazuje. Był to szpital głównie dla dzieci, stąd te rysunki.




Po pierwszych oględzinach, przyszedł czas na dostanie się do środka. Mamy nadzieję, że tym razem ktoś zapomniał zamknąć choćby jednego okna, jednych drzwi...
Obchodząc budynek dookoła i każdorazowo naciskając na klamkę, musieliśmy wyglądać conajmniej dziwnie.
Niestety każde kolejne drzwi okazywały się być zamknięte.
Okna także. Zostały chyba przedostatnie. Iiiiiiiiiiiiiiii OTWARTE.
Wchodzimy. Robimy kilka zdjęć i i opuszczamy to przedziwne miejsce.
W środku atrakcyjność średnia, zostało kilka fajnych rysunków - jak choćby ten poniżej :



Godło na gryzie glebę.


Trochę danych osobowych:


Standardowo ubikacja. Papier obecny.


Toaleta jeszcze czysta ( zdjęcie robione przed wejściem Mariusza ).


Trochę prawa:


Dokumenty wskazują na aktywność szpitala w 2006 roku. Późniejszych nie znalazłem.

Nabrałem ochoty na herbatę. Mariusz nie. Czajnik został na swoim miejscu.


A tak bardzo chciałem pozmywać naczynia.


Wanna niemałych rozmiarów :)



Wzdłuż korytarza panele w dziwny sposób się wybulwiły.

Wszystkie pomieszczenia prawie puste. Praktycznie brak jakichkolwiek sprzętów.
Czasem tylko straszy jakaś lalka...


W końcu naszym oczom ukazują się drzwi z napisem magazyn. Nie licząc na wiele, wchodzimy do środka.
Kilka nowych igieł, atrament i kreda - to wystarczy bym zaczął się cieszyć :P



A po prawej stronie widzę - GŁÓWNA KSIĘGA CHORYCH. Chce zobaczyć co w środku. Mariusz oczywiście zgania mnie "Wiedziałem, że to otworzysz!".
Niestety środek pusty.

Na koniec jak zwykle kilka zdjęć:




W telewizji nic ciekawego. Do widzenia.