Wyruszyliśmy dosyć późno, ale nie przeszkodziło to w cieszeniu się świetną pogodą i dobrą drogą.
Zaparkowaliśmy motorek, uzbroiliśmy się w offa ... i szturmem na zamek!
Mi trochę gorzej szło, jakoś tak w tyle zostawałem ...
Może lepiej by było gdybym się przysiadł, do którejś z dam?
Niewątpliwie, ta z lewej strony dobrze rokuje na przyszłość.
Dzięki błogosławieństwu jakoś się wspiąłem na tą góreczkę...
Całkiem miły ten zameczek z zewnątrz.
Wszystko fajnie, ale gdzie są zdjęcia z zamku?
I tu pojawia się odwieczny problem, wszystko zamknięte.
Tym razem to nie wina złego duszka ani nowego gospodarza, ale nasza ...
nie zdążyliśmy, oczywiście mojej winy w tym wszystkim troszkę mniej.
Od zawsze wiadomo, że to na damy trzeba czekać :) [aaaaaaaa no dobra moja]
Kilka zdjęć czego się dało i idziemy dalej.
Teraz już będzie lżej. Schodzi się łatwiej i jakoś tak... szybciej. Ah te komary.
Wszędzie jakoś tak pusto.
Za to alergenów aż nadto!
Na powyższym zdjęciu można dojrzeć także dziewczyny i to jak prezentują się od frontu.
A na poniższym od drugiej strony :) :
I jeszcze jedno foto zameczka, z dalszej perspektywy :
Rwącym potokiem dopłynęliśmy do Proszowic, gdzie po raz kolejny zjedliśmy obiadokolację :)
Nie będę wspominać co jedliśmy, co by bloga nie zmieniać na bardziej kulinarnego niż motocyklowego.
Ale jak to mawiali moi przodkowie - jedzenie to gwóźdź programu każdej wycieczki !
Polecam wycieczkę do Ojcowa, jednak maksymalnie do 15.00 - wtedy można wejść nie tylko na zamek, ale także do muzeum vis a vis budynku na zdjęciu poniżej.
Już niebawem kolejna notka - tym razem Niedzica i Czorsztyn, zapraszam .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz